zdjęcia i fotografie góry Kaukaz, Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, turystyka, podróże, wyprawy, gospodarka, bezpieczeństwo, zabytki, zwiedzanie, trekking, Morze Czarne, wybrzeże, Tbilisi, Batumi, Mccheta, Kazbek, Kazbegi, Wardzia

Byłem, zobaczyłem, opisałem ... czyli wspomnienia PODRÓŻNIKA romb

ja i Kazbek
ja i Kazbek

Kazbegi - Stepacminda

Aż do przyjazdu do Stepacmindy (Kazbegi to dawna nazwa miasta) wiele osób, widząc Davit Garedżię, czy Gonio twierdzi, że widziało najpiękniejsze miejsca w Gruzji. Po wyjeździe, wielu twierdzi, że tu jest najpiękniejsze miejsce na Ziemi! Sama Stepacminda jest miastem, nie ma co ukrywać, brzydkim, zapuszczonym i niedoinwestowanym. To tu odkryłem pierwszą w Gruzji restaurację, której nie chciałbym polecić nikomu. Drugą zresztą też... Jednak to nie miasto jest celem turystów. To jego przecudowne okolice! Pierwszym i najważniejszym celem wyprawy jest oczywiście cudowny kościółek Cminda Sameba położony na górującym nad miastem wzniesieniu. Wyprawę można zrobić na kilka sposobów. Piechotą - trasą północną, którą codziennie drepczą krowy oraz trasą wschodnią, bądź po drodze, bądź ścieżkami. Na górę można też wjechać na koniach, bądź kompletnie bez klasy - samochodem. No chyba, że właśnie zaczął się zachód słońca, a chce się spać pod kościółkiem... Wczesna pobudka jest bardzo ważna z dwóch powodów, po pierwsze szkoda tracić dnia, a w górach każda stracona godzina jest nie do odzyskania, po drugie tylko koło godziny 6 nad ranem zawsze widać odsłonięty Kazbek (doświadczenie 3 wypraw). Co dalej?

kryzysy
Kazbek przed nami!

Wolna wola - ja w tym roku zaliczyłem 2 warianty. Po spakowaniu namiotu i ukryciu go w bezpiecznym miejscu razem ze śpiworem i karimatami (bez sensu jest wspinać się z 5 kg obciążeniem, gdy wiemy, że u góry spać nie będziemy) można zacząć marsz do góry, by na własne oczy przekonać się jak pięknie jest powyżej 3000 m n.p.m. Oczywiście droga jest męcząca i na większej części pozbawiona wody, więc trzeba się przygotować na masę kryzysów, fizycznych (potworne zmęczenie i braki H2O), a czasem i psychicznych ("COO??? Jeszcze 2 godziny? Przecież 2 godziny temu pisali o 3 godzinach!"). Po ok 2-3 godzinach wspinaczki docieramy do ułożonej przez turystów piramidy, z której już widać lodowiec, a przy dużym szczęściu pięknie odsłonięty Kazbek. Widok nie do zapomnienia! Czas ruszać dalej. Tabliczka mówi o 1 godzinie do lodowca. Nie ufajmy jej! Pierwsza rzeczka stanowi pewien niewielki problem, więc najdalej po kwadransie szukania miejsca do przeskoczenia, na pewno ją przekroczymy. Niedaleko znajduje się jedyne na trasie czyste i zdrowe źródełko - warto go poszukać, gdyż więcej czystej wody nie uświadczymy. Dalsza trasa to loteria. Jak jest zimno, a lato jest późne, to znak, że trasa będzie łatwa. Wody topi się mało, rzeczki są chude, prawie jak na Tatrzańskim szlaku. Inna sytuacja jest na początku gorącego lata, gdy wokół nas wieją wiatry o temperaturze ok. 25*C. Wtedy nie ma przeproś. Strumyczek, który rok wcześniej był ledwo lekką strużyną zamienia się w głęboką i porywistą rzekę, której przekroczenie graniczy wręcz z cudem. Nawet moje mega nogi niewiele tu pomogły. Ostatecznie, po pół godziny prób, na szczęście bez mokrych i zimnych błędów, przeszliśmy na drugą stronę i dotarliśmy do celu - do lodowca!

Kazbek
i w końcu Kazbek wyłonił się zza chmur!

Inaczej niż w zeszłym roku obok lodowca zgromadzone były jeszcze dość spore ilości śniegu, więc miejsce to wyglądało zupełnie inaczej niż je zapamiętałem. Góry są zmienne. Po serii ciekawych zdjęć, odkryciu, że na takiej wysokości nie można otwierać piwa oraz telefonicznymi pozdrowieniami do Polski zaczęliśmy wracać. Rzeka jakby trochę się poszerzyła... Kolejne kilkanaście minut myślenia - co by tu zrobić, żeby skok wykonać i w łeb zimną wodą nie zarobić... Udało się, choć to był najtrudniejszy skok w moim życiu. Trasa w dół to już oczywiście pestka, a człowiek robi się dumny widząc profesjonalnych alpinistów, którzy już godzinę stoją nad strumieniem nie wiedząc co dalej zrobić :-) Do przodu kochani, do przodu! :-)

Wodospad obok Kazbegi
Wodospad obok Kazbegi

Druga opcja to objazdówka po okolicy. Niezwykle ciekawej okolicy. Pierwszy cel to zamknięta granica Gruzińsko - Rosyjska w pobliżu zamku księżniczki Tamary (ale nie TEJ Tamary) - Tamariscikhe. Dojazd jest niesamowity, miejsce niesamowite - tu człowiek jest w stanie zrozumieć, czemu kotlina wokół Stepacmindy mimo położenia na północnej stronie Kaukazu jest zamieszkana przez Gruzinów, a nie ludy południowej Rosji - tam się nie da dojechać inaczej niż z Gruzji. Kolejnym celem były 2 przepiękne wodospady w połowie drogi między miastem i granicą. 0 oznaczeń, 0 drogowskazów - oto powód, dlaczego trzeba tu jeździć taksówką :) Wyprawa piesza, również nie należy do najłatwiejszych z powodu braku oznaczeń (wodospady trzeba znaleźć "na czuja") oraz dość niewygodnej i trudnej ścieżki, szczególnie do wodospadu południowego. W okolicy można również zobaczyć cudowne jeziorko i kilka kościółków. Na które nie było niestety czasu... Na drodze Tbilisi - Stepacminda trzeba oczywiście zobaczyć 3 miejsca: Fortecę Ananuri, taras widokowy przy przełęczy Krzyżowej oraz tworzące się pomarańczowe skały przy zjeździe na północ z przełęczy Krzyżowej.

Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright by kaukaz.pl