podróż: lipiec 2010, Xinaliq - Azerbejdżan
Aż trudno uwierzyć, że miejsca takie jak to wciąż istnieją na mapie świata. Położona w górach Kaukazu, ponad 2,5 tysiąca metrów na poziomem morza, kamienna wioska Xinaliq może uchodzić za żywy skansen i stanowi niemal gotowy materiał na pracę naukową z dziedziny etnografii. Według różnych źródeł, historia osady może sięgać od 2 tysięcy do nawet 5 tysięcy lat wstecz. Mieszkańcy wioski są potomkami starożytnych plemion albańskich zamieszkujących przed wiekami rejony Kaukazu Południowego. Do dzisiaj zachowali swoje oryginalne zwyczaje, kulturę, a nawet język, którym nie posługuje się już nikt inny poza nimi.
Zupełnie niedawno, po wielu wiekach życia w odizolowanym górskim państewku, świat w końcu zainteresował się tajemniczą wioską i postanowił ją nieco "ucywilizować". W Xinaliq pojawiła się elektryczność i pierwsze odbiorniki telewizyjne. Dopiero przed kilkoma latami wytyczono także pierwszą regularną drogę do wioski, a nad kilkusetletnimi zabudowaniami zawisła obowiązkowa flaga Azerbejdżanu. Również styl życia mieszkańców osady uległ w ostatnich czasach pewnym zauważalnym zmianom. Z około 2000 mieszkańców Xinaliqu zajmujących się w lecie pasterstwem, na zimę zostaje w wiosce zaledwie kilkaset osób, które pilnują wielkich stad owiec i krów. Reszta wyjeżdża do miast w poszukiwaniu pracy sezonowej. Także już od kilku lat, z chwilą gdy w przewodnikach turystycznych pojawiły się pierwsze wzmianki o Xinaliq, do wioski zaczęli ściągać coraz liczniej zagraniczni globtroterzy, którzy za wcale nieskromną opłatą pragną zasmakować wiejskiego życia w starożytnej górskiej osadzie.
Żeby dostać się do Xinaliqu z najbliższego miasta Quby, należy pokonać ponad 60 kilometrów krętej górskiej drogi wijącej się niebezpiecznie między stromymi szczytami i przełęczami Kaukazu. Przy czym ta trasa jest przejezdna tylko w okresie od kwietnia do października. Przez pozostałą część roku wioska pozostaje całkowicie odizolowana od świata. Ja postanowiłem wybrać się tam w lipcu, a towarzyszyli mi moi współlokatorzy z Baku, gdzie razem realizowaliśmy projekt wolontariatu europejskiego. Fotorelację z naszej wyprawy możecie obejrzeć poniżej;)
Wyruszamy! W Qubie udało nam się znaleźć kierowcę, który zgodził się nas zawieźć swoją terenową Ładą do górskiej wioski. Laure i Faouzi (oboje z Francji) już szykują się do jazdy.
Na naszej drodze nie można spotkać zbyt wielu samochodów, za to takich "pojazdów" jest całkiem sporo.
Jedna z wielu zagubionych w kaukaskich górach wiosek.
Bajkowe krajobrazy robią niesamowite wrażenie.
Krótki przystanek w drodze i chwila na kontemplację kaukaskiej przyrody.
Kamila (z Polski) stara się doświadczyć majestatycznych gór różnymi zmysłami.
Kto z nas kiedyś nie marzył, żeby odciąć się od świata i zamieszkać w małym domku na odludziu.
Bez photoshopa, przysięgam!
Po dwóch godzinach jazdy w końcu docieramy do celu naszej wyprawy.
.gdzie witają nas pierwsi mieszkańcy.
Zabudowania Xinaliq.
Nie ma to jak piknik z widokiem na starożytną górska osadę.
Cała drużyna w komplecie - od lewej: Ja, Laure, Kamila i Faouzi.
Nie mogłem się powstrzymać.:P
Co tu komentować. Sielanka po prostu!
Krówki na pewno nie pomylą swojej osady. W promieniu wielu kilometrów nie ma innych wiosek.
Wioskowa starszyzna kontempluje górskie krajobrazy tak.
.lub tak (w Xinaliq dach jednego domu stanowi podwórko drugiego).
Co prawda dosyć niedawno do wioski doprowadzono przewody elektryczne, ale wciąż podstawowym materiałem grzewczym pozostają wysuszone krowie odchody (tutaj ustawione w stosach za konikiem.
A w około tylko góry.
Anteny satelitarne ustawione na trzystuletnich domach zbudowanych z kamieni rzecznych - witajcie w XXI wieku.
Ostatnie spojrzenie na bajkową osadę przez szybę samochodu i czas wracać.
Dobrze, że mamy doświadczonego miejscowego kierowcę.
Takich widoków zdecydowanie będzie nam brakować w Baku.
Już w Qubie wsiadamy w autobus do Baku i wyruszamy w drogę powrotną do naszego betonowego molocha.