zdjęcia i fotografie góry Kaukaz, Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, turystyka, podróże, wyprawy, gospodarka, bezpieczeństwo, zabytki, zwiedzanie, trekking, Morze Czarne, wybrzeże, Tbilisi, Batumi, Mccheta, Kazbek, Kazbegi, Wardzia

Azerbejdżan 2009 – relacja romb


fot. Aleksandra Bors

Xınalıq i Quba, czyli jak rozwikłałyśmy zagadkę złotych zębów

Wystarczający powód, dla którego warto wybrać się do Azerbejdżanu – górska wioska położona na wysokości 2400 metrów n.p.m., której ludność żyje w tradycyjny sposób w domach wybudowanych z kamieni rzecznych. Rzekome albańskie pochodzenie tej ludności wciąż nie zostało potwierdzone żadnymi badaniami.

Po raz pierwszy oddaliłyśmy się aż o 140 km na północ od Baku. Najpierw dojechałyśmy marszrutką do Quby (4 AZN), następnie znalazłyśmy Hotel Xınalıq, pod którym zatrzymują się mieszkańcy przyjeżdżający do miasta z oddalonej o 60 km wioski. Jako że nie ma komunikacji publicznej dojeżdżającej do Xınalıq (wym. Hynaly), można się tam dostać jedynie korzystając z uprzejmości autochtonów. Warto dotrzeć tam rano – na przyhotelowym parkingu jest wtedy taki tłok, że mieszkańcy będą wręcz o Was walczyć. My przyjechałyśmy tam na tyle późno, że pozostał nam już tylko jeden starszy pan i jego jeszcze starsza niwa. Zasługującą na miano prawdziwie górskiej, drogę do Xınalıq pokonałyśmy w towarzystwie starszej, troskliwej pani, która częstowała nas cieplutkimi pasztecikami, przygotowanymi przez jej synową.


fot. Agnieszka Rostkowska

Paszteciki, jakkolwiek pyszne, niemalże stanęły nam w gardłach kiedy silnik zgasł i samochód stanął na pochyłej drodze w strugach deszczu. Widocznie zdarza się to nagminnie, bo kierowca ze znudzeniem na twarzy sprawie nareperował samochód i po jakimś czasie dojechaliśmy na górę. Brnąc przez błoto i wspinając się po śliskich kamieniach dotarłyśmy do chaty jego przyjaciela. Nie byłyśmy pewne czy będziemy mogły tam przenocować, ale po uzgodnieniu ceny (20 AZN od osoby) gospodarz zgodził się przyjąć nas pod swój dach. Ugoszczono nas z honorami. Gospodyni częstowała herbatą, której wypicie dostarczyło nam sporo emocji. Po tym jak dostałyśmy cały instruktaż odnośnie studzenia i spożywania tegoż napoju, stało się dla nas jasne dlaczego większość mieszkańców Xınalıq powyżej 30 roku życia ma złote zęby – każdy łyk herbaty należy zagryźć kostką cukru. Potem przyszedł czas na obiad, na który składały się twaróg, zupa przypominająca szczawiową, i chleb – wszystko domowej roboty, najbliższy sklep znajduje się przecież 60 km od wioski. Wagę naszej wizyty podkreślił fakt, że na stole pojawiło się mięso, spożywane tam sporadycznie, często raz na kilka miesięcy. A po posiłku gospodarz w towarzystwie dziatwy zabrał nas na spacer – dopiero wtedy zdałyśmy sobie sprawę z tego, gdzie wioska jest położona.


fot. Agnieszka Rostkowska

Chodząc po dachach domów widziałyśmy szczyty Kaukazu, jakby na wyciagnięcie ręki. Naszych uczuć w tamtym momencie nie sposób opisać. Wieczorem miałyśmy okazję wziąć udział w codziennym życiu goszczącej nas rodziny. Grając z gospodarzem i kierowcą w domino, przyglądałyśmy się jak gospodyni siedząc na stołeczku dziergała dzieciom ubranka na szydełku, starszy syn pobierał lekcje czytania Koranu, a córeczka uczyła się liczyć. Mogłyśmy porozmawiać tylko z gospodarzem, który jako jedyny mówił po rosyjsku. Pozostali członkowie rodziny porozumiewali się w miejscowym dialekcie niewystępującym nigdzie indziej na świecie. Rano (po nocy spędzonej pod pierzynami z owczej wełny!) obudziło nas rżenie osła z przydomowej zagrody. Dzieci gospodarza oprowadziły nas po okolicy: mijałyśmy kobiety robiące pranie i chłopców wyprowadzających krowy na osnute mgłą pastwiska. Aż przyszedł czas na powrót. Opuszczając ukrytą w chmurach wioskę, zabraliśmy po drodze dwóch mieszkańców, chcących dostać się do miasta. Po pokonaniu z dziką prędkością krętej drogi pożegnałyśmy się z kierowcą i ruszyłyśmy na podbój Quby (wym. Guba).


fot. Aleksandra Bors

Miasto jest ciekawe z tego względu, że przez jego środek przepływa rzeka dzieląca je na część muzułmańską i żydowską. Żeby dostać się do dzielnicy żydowskiej (Krasnaja Sloboda) przeszłyśmy przez Park Nizami pełen socrealistycznych reliktów. Po pokonaniu jedynego łączącego obie części miasta mostu, rozpoczęłyśmy karkołomne wspinanie się na wzgórze, na którym położony jest cmentarz. Stare nagrobki z napisami w jidysz i cisza przerywana ujadaniem bezpańskich psów nadają temu opuszczonemu miejscu niepowtarzalny klimat. Mając w pamięci obrazy dopiero co odwiedzanych miejsc ponownie wróciłyśmy do Baku (marszrutka, 4 AZN).



fot. Aleksandra Bors

Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright by kaukaz.pl