zdjęcia i fotografie góry Kaukaz, Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, turystyka, podróże, wyprawy, gospodarka, bezpieczeństwo, zabytki, zwiedzanie, trekking, Morze Czarne, wybrzeże, Tbilisi, Batumi, Mccheta, Kazbek, Kazbegi, Wardzia

Azerbejdżan 2009 – relacja romb


fot. Agnieszka Rostkowska

Şeki i Kiş, czyli to, co rozumiemy przez słowo błogostan

Głównym powodem, dla którego odwiedziłyśmy Şeki (wym. szeki) był XVIII-wieczny karawanseraj, obecnie funkcjonujący jako hotel, ale miasto urzeka pod każdym względem. Począwszy od dojazdu niesprawiającego żadnych problemów (z Ismaıllı taksówką do Qebele <5 AZN>, a stamtąd bezpośrednim autobusem <4 AZN> o dość ekstremalnym, acz niezapomnianym standardzie), przez przystępną nawet dla wegetarian przyhotelową knajpkę, aż do tradycyjnej azerbejdżańskiej wódki zakupionej za śmieszne pieniądze. Poszukując śladów mitycznej Kaukaskiej Albanii postanowiłyśmy udać się najpierw do jednej z najstarszych wiosek Azerbejdżanu – Kiş. Przypominająca wojskową marszrutka, która z trudem pomieściła 25 (!) osób, dowiozła nas prawie pod sam kościół świętego Elizeusza. Zbudowana w I wieku n.e. świątynia dzisiejszy wygląd zawdzięcza norwesko-azerbejdżańskiej współpracy (wstęp 0,8 AZN, zdjęcia 2 AZN). Choć Kiş rzadko bywa celem turystów, czułyśmy się tam zupełnie swobodnie, a mieszkańcy pokazywali nam drogę zanim zdążyłyśmy o cokolwiek zapytać. Choć spóźniłyśmy się na marszrutkę powrotną (ostatnia odjeżdża o 18:30), nie musiałyśmy nawet łapać stopa – stop sam nas złapał. Było to młode małżeństwo, które życzliwie podwiozło nas do Pałacu Szekińskich Chanów.


fot. Aleksandra Bors

Nieprawdopodobne wręcz zdobienia, bajeczne witraże, jak i zasadzone przed pałacem w I połowie XVI wieku drzewa zrobiły na nas piorunujące wrażenie. Po raz pierwszy znajomość angielskiego okazała się przydatna – zwiedzanie jest możliwe zarówno w języku angielskim, jak i rosyjskim (choć sama wycieczka trwa zaledwie 10 minut). Ten miły dzień zwieńczył wieczorny odpoczynek w hotelu, przy dźwiękach azerbejdżańskiego „Idola”. Aż przykro było opuszczać tę dawną oazę kupiecką (30 AZN za apartament)… Pewnym pocieszeniem były miejscowe przysmaki (nawet biorąc pod uwagę, że to co brałyśmy za cukierki w różowe paseczki okazało się być ordynarnym cukrem w kostkach). Mogłyśmy jechać dalej.

Z Şeki skierowałyśmy się do Gancy (wym. Gandża) – pierwszej stolicy, której nawet 25-wiekowa historia nie uchroniła przed przekształceniem się w zaniedbane miasto industrialne. A stamtąd już do granicy z Gruzją. Azerbejdżańska część przejścia granicznego przywodziła na myśl kadry z filmów izraelsko-palestyńskich, a zachowanie funkcjonariuszy nieco nas zaskoczyło – skonfiskowano nam pieniądze, próbowano zabrać mapę i przewodnik oraz zadano miliard pytań o przebieg i cel naszej podróży. Tak oto zamknęłyśmy pierwszy etap naszej wyprawy. Kontynuowałyśmy ją przez następne dwa tygodnie, przemierzając jeszcze Gruzję, Turcję Wschodnią, północny Irak, by wreszcie dotrzeć do Stambułu i wrócić na łono ojczyzny.

Tym, którzy chcieliby podjąć wyzwanie i przebyć podobny szlak służymy radą i pomocą. Jednocześnie niczego nie obiecujemy, ani nie gwarantujemy. Jest to wyjazd na własne ryzyko. Trzeba pamiętać, że Kaukaz to nie Góry Świętokrzyskie. Ale w tym tkwi jego magia.

Agnieszka Rostkowska
aga.rostkowska@gmail.com

Aleksandra Bors
a.bors@wp.pl


fot. Aleksandra Bors


Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright by kaukaz.pl