Dzięki (w miarę) tanim biletem (tradycyjnie w jedną stronę) wylądowaliśmy w Tbilisi, skąd marszrutką udaliśmy się do Stepancmindy. Stamtąd droga normalną przez lodowiec Gergeti, Bethlemi Hut próbowaliśmy się z trzecim szczytem kraju - Kazbekiem 5033 m n.p.m.. Przy niesprzyjającej pogodzie dotarliśmy do wysokości 4750 m n.p.m.. Niestety kończący się gaz i zapasy jedzenia nie pozwoliły nam na powtórną próbę wyjścia na szczyt. Tym nie mniej Mikołaj był niezwykle dzielny i zaskoczył nas (po raz kolejny) świetną kondycją oraz zdolnościami adaptacyjnymi.
Po Kazbeku wróciliśmy do Tbilisi, by odwiedzić przyjaciół Jakuba i Magę z dziećmi. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy znów marszrutką w stronę Stepancmindy, następnie pieszo przez dolinę rzeki Sno i dalej autostopem do Juty, skąd po szybkim trekkingu dotarliśmy w dolomity Kaukazu - uroczy rejon wspinaczkowy Chaukhi. Tam spotkaliśmy znanych nam z Bethlemi Hut alpinistów gruzińskich, z którymi nawiązaliśmy bardzo dobry kontakt, a Mikołaj znalazł nowych (starszych) kolegów do wariackich gonitw i berków. Po rekreacyjnych wspinaczkach skalnych znów trochę pieszo, trochę autostopem i na koniec marszrutką dotarliśmy do Tbilisi, skąd autostopem dojechaliśmy do Erywania.