zdjęcia i fotografie góry Kaukaz, Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, turystyka, podróże, wyprawy, gospodarka, bezpieczeństwo, zabytki, zwiedzanie, trekking, Morze Czarne, wybrzeże, Tbilisi, Batumi, Mccheta, Kazbek, Kazbegi, Wardzia
strona główna strzalka relacje strzalka Podróż to ciągłe przeżywanie

Podróż to ciągłe przeżywanie - Olga Szczeblewska

konkurs na najlepszą relację z podróży na Kaukaz 2010

podróż: 2010r., Gruzja

część 3

20.02.10 Przerwy w dostawie prądu, wody, gazu...

Ten tydzień był rekordowy pod względem ilości dni bez prądu i wody. Poprzednio normą był brak wody 2 dni w tygodniu w ciągu dnia, odłączana około 13.00, poowracała późnym wieczorem. Jest to dla mnie conajmniej niepojęte, gdyż braki wody zdarzają się regularnie - 2 dni w tygodniu. Ktoś powiedział mi, że to jakieś dni sanitarne...co i kto oczyszcza...niewiadomo. Ludek cierpliwie znosi niedogodności napełniając wodą 5-litrowe baniaki, gdy ta w kranie jest.

Z prądem natomiast nie było wielkich problemów, w ciągu 2 miesięcy 2- 3 razy była awaria. W tym tygodniu natomiast już 3 razy. Co gorsza pierwszy raz zdarzają się awarie w godzinach wieczornych. Pierwszy raz we wtorek...zupełnie mnie to zaskoczyło, musiałam więc pędzić do sklepu po świece. Drugi raz w czt, moje urodziny, znów wieczór w ciemnościach, samotnie i w ciszy...przy blasku jednej świeczki. I wczoraj znowu...na szczęście mieliśmy lekcje tańca gruzińskiego do 22.00, a potem skoczyliśmy jeszcze na piwko, więc po powrocie poszłam prosto spać.

Wracając do domu w ciągu dnia mogę łatwo zorientować się jeśli nie mam w domu prądu. Na ulicę wyjeżdżąją charczące potwory- generatory prądu..

Człowiek przyzwyczajony do europejskich standardów życia nie zdaje sobie sprawy z tego jak braki w doastawie prądu, wody, gazu mogą utrudnić życie. Ja przez kilka dni próbowałam umyć włosy..raz nie było wody, a raz prądu w związku z czym nie mogłam ich wysuszyć. Trzeba dodać, że marzec jest wyjątkowo nieprzyjemnny, wieje silny, zimny wiatr i często pada, a w mieszkaniu jest ciągle zimno.

Pomyślmy jednak o innych ludkach. Jak w czt odłączyli prąd poszłam na spacer...chłopaczek u którego robię zawsze ksero...siedzi i czyta książkę (nie pracuje), kafejka internetowa- nierabotajert, zakład fotograficzny- nierabotajet, apteki, pracują jeśli mają własne generatory prądu. Małych sklepików zwykle nie stać na zakup generatora, więc prądu brak. W lodówkach topi się zamrożone mięso, mączne chinkali, lody ...brak wody powoduje natomiast niemożliwość umycia rąk przez panią podającą mięso, niemozliwość spuszczenia wody w toalecie ...tragedia. Jakby jakiś kontroler sanitarny z Polski przyjechał za głowę by się złapał...

Europejczyka taka sytuacja drażni, jak to? kto zawinił? co za awaria? płacę-wymagam!...
Gruzini cierpliwie mówią "kiedyś prądu nie było tygodniami..." teraz i tak jest dobrze...

1.03.10 Pod prąd

Ten tydzień pełen jest testów na cierpliwość...

Zaczęło się od wtorku, wracałam zrelaksowana z tbiliskiej łaźni, szczęśliwie docieram do domu...
przekręcam klucz w drzwiach i mocno pcham zgodnie z regułą ...uderzam barkiem, nogą ...ani dgrną.. zamek się zaciął. To było do przewidzenia, drzwi kopane regularnie, wkońcu musiały się zbuntować. Dzwonię do Aleksa...ten gruzińskim zwyczajem mówi: don't worry... że to nie pierwszy raz ...że wejdzie na dach, zeskoczy na balkon, wywarzy drzwi balkonowe....hmmm

...ostatecznie oczywiście okazało się, iż McGuyverem to on nie jest ...i tego wieczoru do mieszkania nie wejdę.

Przekimałam w sąsiednim mieszkaniu, które stoi puste i czeka na wakacyjnych wolontariuszy..a w międzyczasie służy za miejsce schadzek pewnej gruzińskiej parki. Następnego dnia okazało się, iż szybko sprawa się nie rozwiąże, więc wstałam, otrzepałam się i pojechałam do Tbilisi postanawiając nie rezygnować z planowanej wycieczki. Ruszyłyśmy z Magdą i jej siostrą Martą do Uplicyche- skalnego miasta położonego obok Gori.

Marszrutkarze od rana mnie już drażnili...ogólnie mam coraz mniej sympatii do tej grupy społecznej..
zbieranie ludzi, by zapełnić marszrutkę trwa wieki...zawsze mają coś do zabrania, jakieś wory, torby, kosze, pakują do bagażnika, ludziom pod nogi, postój na tankowanie paliwa, podwożą jakiś znajomych po dom, lub z domu ich zabierają, jarają szlugi przez okno samochodu, o szalonej jeździe nie wspominając, ponadto wszyscy jak jeden mąż wyglądają jakby poprzedniego dnia wypili hektolitry wina .....a my, bidni pasażerowie siedzimy jak sardynki w puszcze czekając, aż łaskawiec załatwi swoje interesy i ruszy w końcu w kierunku celu podróży...

i jak już złoweczyłam w myślach na kierowcę...co się stało? Marszrutka rozkraczyła się w połowie drogi do Gori.!!!
Zaczęły się debaty, oglądanie silnika, jeden pobiegł z baniakiem przez łąke po wodę...ech...

Do Gori dojechałyśmy stopem...eleganckim jeepem. Jak zwyke trochę szczęścia w nieszczęściu. Potem było już coraz lepiej...przestało padać i zrobiło się słonecznie, a Uplicyche okazało się ciekawsze niż się spodziewałam- sam krajobraz i miejsce, gdzie powstało miasto w II w p.n.e to coś niezwykłego...nietypowe formacje skalne, gdzie możnaby kręcić Władcę Pierścieni lub jakieś filmy o innych planetach.. tylko czekać, aż ze skalnej jamy wyjdzie jakiś dziwny stwór...magiczne miejsce... Tylko popatrzcie...

Jutro ruszam na podbój zachodniej Gruzji... w Sarpi (wioska na granicy z Turcją) mam spotkać Karolinę, która jest na EVS w Turcji, przemiła osóbka, którą poznałam na tzw Pre-departure training w Warszawie, razem przemierzymy Gruzję od zachodu na wschód...heh ciekawe co nas czeka....

5.04.10 oswajanie smrodu

Szalony, intensywny tydzień.

Nowe miejsca: eleganckie i wytworne Batumi, potem Ozurgeti, chyba najbardziej nijakie miasto z tych, które widziałam w tym kraju, następnie Kutaisi, które zaskoczyło mnie pięknie wyremontowanym centrum przypominający miejscami miasto zachodnioeuropejskie, potem Tkibuli, heh, nie do opisania, miasto połozonie w przepięknym miejscu w górach, blisko pasma Racha, jednocześnie najbardziej brzydkie i przytłaczające miasto jakie przyszło mi do tej pory oglądać w Gruzji...wszędzie ślady świetności z czasów ZSRR jednakże dziś te: teatry, hotele, turbazy, kolejki linowe, monumenty...straszą swoim opłakanym stanem.

Nowo poznani ludzie:

Sopo, babeczka poznana w pociągu, która po kilku minutach rozmowy zaprosiła mnie i Karolinę (koleżanka z Turcji, którą odbierałam w Batumi) na nocleg. Przez 1,5 dnia gościłysmy się jak księżniczki u przesympatycznej rodzinki batumskiej arystokracji. Wielki dom, kominek, 2 eleganckie wozy, garaże, obrazy potomków na ścianach...prawdziwi batumscy Caringtonowie, a przy tym życzliwi i ufni...

Ponadto wolontariusze: Bartek z Ozurgeti, sympatyczny i inteligentny młody człowiek, z którym po domasznym winie wznosiliśmy alternatywne toasty ( m.in. za mandarynki!) i żywiołowy Krzysiek z Tkibuli, z którym po domasznym winie...rozmawialiśmy na poważne tematy wiary i instytucji kościoła...
inne ciekawe postaci: energiczny przewodnik w muzeum Stalina ( Stalin wg niego był "człowiekiem swoich czasów"), wielu pomocnych ludków: marszrutkarzy, taksówkarzy, przechodniów...

i oczywiście Karolina, z którą spędziłam bardzo fajnie ten tydzień. Znałyśmy się z treningu dla wolontariszy w Warszawie, intuicja co do tego, że możemy się bliżej zaprzyjaźnić nas nie zawiodła. Wspaniała osóbka.

Jak jej się podobała Gruzja...?

"pachnę Gruzją - stwierdziła w ostatni dzień
(w domysle: śmierdzę jak mieszanka pijaka w marszrutce, starych mebli w barze, papierosów, niedomytych ludzi, spalin tbiliskich itd.................)
..................."bardzo bym chciała jeszcze tu wrócić" - dodała potem

tak jak każdemu, kto zobaczy "prawdziwą Gruzję", przejedzie się marszrutką, skorzysta z publicznej toalety, zobaczy nie tylko Tbilisi, Batumi, ale też np Tkibuli, Ozurgeti, budynki w ruinie, tony śmieci, wychudzone krowy łażące po ulicach, świnie łażące obok, bidne bezpańskie psiaki, każdy kto nie będzie w stanie wykąpać się normalanie przez tydzień...z jednej strony można mieć dość...

tak jak każdy, kto spotka się z gościnnością gruzińską, zobaczy gruziński krajobraz, oswoi budynki w rozsypce i wszechobecny bałagan, każdy kto spojrzy poza to, poczuje luz i przestrzeń...zatęski na pewno.

Tak też było z Karoliną, smród Gruziński oswojony, brawo!

10.05.10 Kobitki

Gruziński świat to męski świat. Bez wątpienia.

To mężczyzna prawi toasty i narzuca zasady przebiegu supry: picia, spożywania posiłków, tańca.

W tańcu to mężczyzna jest tym podziwianym; skaczącym, wykonujących dziwne figury, popisującym się siłą, czy szybkością... kobieta drepcze w cieniu.Często tańczą ze sobą sami Panowie, co przypomina trochę walkę kogutów:)
To męzczyzna wybiera sobie żonę. A młode kobiety czekają na "bycie wybraną". Ponadto wciąż w Gruzji zdarzają się tzw porwania ...mężczyzna po prostu uprowadza swoją wybrankę. To nie historia. Znam osobiście taką dziewczynę.
Mężczyźni mają w zwyczaju wystawanie na ulicy i debatowanie na tamat polityki, życia codziennego. Królują na ulicach, oznaczając swoje rewiry. Siedzą pod drzewem i grają w karty lub szachy, popijają, kopcą szlugi. Gdzie są w tym czasie kobitki? Gotują obiadki, piorą galoty?

Kobiecie nie przystoi wiele zachowań. Nie wolno jej przesadzać z alkohlolem, palić papierosów na ulicy, chodzić samotnie ( bez męża/partnera) do baru, przebywać nocą poza domem...
Kobieta ma zachować dziewictwo do ślubu ...
Kobieta po 25 roku zycia uważana jest za gorszy materiał na żonę ( za stara:))
Kobieta ma wyglądać ładnie, być zadbaną, umieć gotować..
żadna z tych zasad nie dotyczy mężczyzn...

Gruzinki są bardzo ładne..czarne, długie włosy, ciemne oczy, ..ponadto życzliwe, ciepłe, wykształcone...

Oj Gruzińskie Kobitki! Wyjdźcie z koguciego cienia!

20.05.10 Być Gruzinem, Być Polakiem

Niezwykła w Gruzinach jest miłość do swojego kraju, miasta, regionu. Przywiązanie do ziemi i tradycji.

Ostatnio spotkałam w pubie Gruzina. Gruzin ten urodził się i całe życie mieszkał w Rustawi, mieście w moich oczach raczej szarym i kwadratowym...mało przytulnym i nieromantycznym.

Jednakże Gruzina toast i liczne słowa brzmiały jak litania:

??? ???????. ? ????? ???????, ? ???? ?????? ???? ?????, ????? ??? ?????? ?????, ?????? ??????, ??? ?????? ?????? ?????, ??? ??? ????????, ??? ??????, ??? ??? ?????, ? ??? ?????.
? ??? ????, ??? ??? ?????, ??? ????? ?????. ??? ?? ? ???, ????? ????, ??? ???? ???, ? ???????, ????? ???? ??????? ???, ??? ?? Metrevellich, ???? ??????? ??? ????????????? ???????. ? ????, ????? ??? ?????? ???? ??????. ??????? ??? ?????? ?????, ?????? ?? ?????????, ?????? ? ?? ????? ..
Z takimi przemowami na temat Gruzji, tutejszych miast i regionów spotykam się bardzo często. Duma z bycia Gruzinem jest ogromna. Gdziekolwiek się nie znajdę tamtejszy Gruzin powiada mi, iż jego kraj/region to raj na ziemi, kawałek świata podarowany przez Boga (chociaż często nie widział wiele poza nim). Ów Gruzin będzie chciał pokazać mi wszystko co tam najpiękniejsze i zarazić mnie tą miłością. Będzie wychwalał Gruzńską kuchnię, taniec, muzykę, gościnność gruzińskiego luda, czy piękno gruzńskich kobiet. Będzie opowiadał z ogromną pasją, całym sobą, że szaszłyki nigdzie na świecie nie smakują tak jak w Bolnisi, nigdzie niebo nie jest tak niebieskie jak w Tetriskaro, trawa tak zielona jak w Lagodekhi.......

szaszłyki z Azerami
Niewinna niedzielna wycieczka do Bolnisi,
zwiedzanie świątyni z IV wiekum, Bolnisi Sioni
spacer po wsi
podziwianie bajkowych krajorazów
i tak mogłaby skończyć się nasza przygoda z Bolnisi...............................

jednak człowiek ma dziwną naturę............................

Siedziałam z Azerami w cudownym miejscu obok starej cerkwii, jadłam kozie serce popijąc domaszną czaczą, jechałam starym fiatem przez najbardziej bajkową z krain, które widziałam...

takie relacje czyta się w opisach wypraw i zazdrości...
żeby jeszcze być mężczyzną,
poczciwa zakazana morda nie wydzwaniałaby potem do mnie....i nie psuła mojej bajki:)

Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright by kaukaz.pl