zdjęcia i fotografie góry Kaukaz, Gruzja, Armenia, Azerbejdżan, turystyka, podróże, wyprawy, gospodarka, bezpieczeństwo, zabytki, zwiedzanie, trekking, Morze Czarne, wybrzeże, Tbilisi, Batumi, Mccheta, Kazbek, Kazbegi, Wardzia
strona główna strzalka relacje strzalka Armenia, Górski Karabach i Gruzja z dzieckiem w plecaku 2012

Armenia, Górski Karabach i Gruzja z dzieckiem w plecaku 2012 - Górski Karabach

Górski Karabach

Pierwszą noc w Górskim Karabachu spędziliśmy w namiocie zostawionym przy Ghazanchetsots Katedrze Świętego Zbawiciela z XIX wieku w Szuszi. Drugie pod względem wielkości miasto ormiańskiej enklawy jest niezwykle strategicznym miejscem dla Górskiego Karabachu. Ze wzgórza w Szuszi rozciera się piękny widok na centralny Karabach. Do Stepanakert dojechaliśmy lokalnym autobusem. Tam po krótkiej wizycie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych uzyskaliśmy wizy, bez których moglibyśmy mieć trudności w poruszaniu się w rejonach górskich na północy kraju.

Z dworca autobusowego pojechaliśmy marszrutką do Vank. Jeden z pasażerów, sympatyczny Gorik, zaprosił nas do siebie do domu. Trafiliśmy akurat na urodziny jego ojca. Mikołaj stwierdził, że dzieci gospodarza mają lepiej od niego: może nie mają zabawek i wszystkie śpią w jednym pokoju z rodzicami, ale mają za to krowy, owce, kury no i psa. Co do dzieci, to musze dodać, że Gorik ma ich pięcioro, a że żonę ma bardzo młodą i krzepy mu nie brak, więc z pewnością dorobi się jeszcze dzieci, pewnie ze dwa razy więcej niż ma. Kolejnego dnia pod eskortą dwójki dzieci zwiedziliśmy Klasztor Gandzasar z XIII wieku, gdzie znajdują się relikwie św. Zachariasza - ojca Jana Chrzciciela.

Pożegnawszy gospodarzy z Vank mozolnie w upale zdobywaliśmy kilometry "krótkimi autostopami". Na koniec dnia złapaliśmy marszrutkę i przejeżdżając obok Jeziora Sarsang dotarliśmy do wioski Getavan. Za wioską rozbiliśmy namiot i po chwili otrzymaliśmy zaproszenie do kolejnego domu. Tym razem miło odmówiliśmy, w końcu trzeba odpocząć...

Kolejny dzień to znowu upał i mnóstwo autostopów. Jednym z nich dotarliśmy do kompleksu klasztornego Dadivank. Według legendy, klasztor został założony pod koniec I wieku naszej ery i nazwany na cześć Św. Dadi - jednego z uczniów apostoła Judy Tadeusza. Dadivank (pierwsze zmianki w średniowiecznych kronikach pochodzą z IX wieku) składa się z Katedry (Katoghike), Kościoła Matki Bożej, kaplicy, dzwonnicy i kilku budynków pomocniczych.

Centralnym budynkiem klasztoru jest Katedra, wewnątrz którego znajdują się unikatowe freski i napisy ormiańskie z XIII wieku. Kościół został wzniesiony w 1214 roku przez królową Arzou z Haterk. W czerwcu 2007 roku pod ołtarzem został odkryty grób Św. Dadi.

W drodze do Karbajaru przeżyliśmy próbę wyłudzenia od nas pieniędzy przez sołtysa Tsaru. Niemiła przygoda zakończyła się mocnym stresem, w części zrekompensowanym przez gorące źródła, które na jeden wieczór należały tylko do nas.

Kolejne dni spędziliśmy na trekkingu do źródeł rzeki Tartar i zdobyciu wzgórza, które nazwaliśmy imieniem naszego syna. Na to wyróżnienie w naszych oczach Mikołaj zasłużył po 20 km marszu w wysokich (prawie na metr) trawach, przez które przedzieraliśmy się cały dzień.

Powrót do Armenii to kolejne przejażdżki autostopami. Ale najbardziej odjazdową była podróż jakimś gratem z rock and rollowym dziadkiem, z którym przejechaliśmy malowniczą trasę i bez pieczątek wyjazdowych przejechaliśmy przejście Zodskiy nieopodal Sokt. Mistrz kierownicy proponował mi zmianę żony i z dobrej woli nadrobił trochę kilometrów, by podrzucić nas do Wardenis.

Wszelkie prawa zastrzeżone © Copyright by kaukaz.pl