Pierwszą noc w Górskim Karabachu spędziliśmy w namiocie zostawionym przy Ghazanchetsots Katedrze Świętego Zbawiciela z XIX wieku w Szuszi. Drugie pod względem wielkości miasto ormiańskiej enklawy jest niezwykle strategicznym miejscem dla Górskiego Karabachu. Ze wzgórza w Szuszi rozciera się piękny widok na centralny Karabach. Do Stepanakert dojechaliśmy lokalnym autobusem. Tam po krótkiej wizycie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych uzyskaliśmy wizy, bez których moglibyśmy mieć trudności w poruszaniu się w rejonach górskich na północy kraju.
Z dworca autobusowego pojechaliśmy marszrutką do Vank. Jeden z pasażerów, sympatyczny Gorik, zaprosił nas do siebie do domu. Trafiliśmy akurat na urodziny jego ojca. Mikołaj stwierdził, że dzieci gospodarza mają lepiej od niego: może nie mają zabawek i wszystkie śpią w jednym pokoju z rodzicami, ale mają za to krowy, owce, kury no i psa. Co do dzieci, to musze dodać, że Gorik ma ich pięcioro, a że żonę ma bardzo młodą i krzepy mu nie brak, więc z pewnością dorobi się jeszcze dzieci, pewnie ze dwa razy więcej niż ma. Kolejnego dnia pod eskortą dwójki dzieci zwiedziliśmy Klasztor Gandzasar z XIII wieku, gdzie znajdują się relikwie św. Zachariasza - ojca Jana Chrzciciela.
Pożegnawszy gospodarzy z Vank mozolnie w upale zdobywaliśmy kilometry "krótkimi autostopami". Na koniec dnia złapaliśmy marszrutkę i przejeżdżając obok Jeziora Sarsang dotarliśmy do wioski Getavan. Za wioską rozbiliśmy namiot i po chwili otrzymaliśmy zaproszenie do kolejnego domu. Tym razem miło odmówiliśmy, w końcu trzeba odpocząć...
Kolejny dzień to znowu upał i mnóstwo autostopów. Jednym z nich dotarliśmy do kompleksu klasztornego Dadivank. Według legendy, klasztor został założony pod koniec I wieku naszej ery i nazwany na cześć Św. Dadi - jednego z uczniów apostoła Judy Tadeusza. Dadivank (pierwsze zmianki w średniowiecznych kronikach pochodzą z IX wieku) składa się z Katedry (Katoghike), Kościoła Matki Bożej, kaplicy, dzwonnicy i kilku budynków pomocniczych.
Centralnym budynkiem klasztoru jest Katedra, wewnątrz którego znajdują się unikatowe freski i napisy ormiańskie z XIII wieku. Kościół został wzniesiony w 1214 roku przez królową Arzou z Haterk. W czerwcu 2007 roku pod ołtarzem został odkryty grób Św. Dadi.
W drodze do Karbajaru przeżyliśmy próbę wyłudzenia od nas pieniędzy przez sołtysa Tsaru. Niemiła przygoda zakończyła się mocnym stresem, w części zrekompensowanym przez gorące źródła, które na jeden wieczór należały tylko do nas.
Kolejne dni spędziliśmy na trekkingu do źródeł rzeki Tartar i zdobyciu wzgórza, które nazwaliśmy imieniem naszego syna. Na to wyróżnienie w naszych oczach Mikołaj zasłużył po 20 km marszu w wysokich (prawie na metr) trawach, przez które przedzieraliśmy się cały dzień.
Powrót do Armenii to kolejne przejażdżki autostopami. Ale najbardziej odjazdową była podróż jakimś gratem z rock and rollowym dziadkiem, z którym przejechaliśmy malowniczą trasę i bez pieczątek wyjazdowych przejechaliśmy przejście Zodskiy nieopodal Sokt. Mistrz kierownicy proponował mi zmianę żony i z dobrej woli nadrobił trochę kilometrów, by podrzucić nas do Wardenis.